Świadectwo Stanisława

Mam na imię Stanisław. Po raz pierwszy po heroinę sięgnąłem w wieku 16 lat. Zarówno ja, ani nikt z moich ówczesnych znajomych nie zdawaliśmy sobie z tego w ogóle sprawy, czym tak naprawdę jest ten narkotyk, i jak straszne mogą być konsekwencje jego brania. Byliśmy normalnymi chłopakami. W większości pochodziliśmy z dobrych, a nawet bardzo dobrych domów, i na początku traktowaliśmy branie heroiny, jako sposób na „miłe” i oryginalne spędzenie czasu. Nosiliśmy długie włosy, słuchaliśmy muzyki rockowej i wydawało nam się, że cały świat stoi przed nami otworem. Wkrótce jednak zaczęły się pierwsze problemy. Kilku moich znajomych przedawkowało narkotyki i zmarło, a inni trafili do więzienia. To co miało być na początku zabawą, zaczęło przeradzać się z czasem w prawdziwy horror. Udało mi się jeszcze ukończyć szkołę średnią, ale z powodu brania heroiny musiałem zrezygnować bardzo szybko ze studiów. Gdy miałem 21 lat, nawrócił się jeden z moich przyjaciół, z który razem wcześniej brałem narkotyki. Mariusz – bo tak miał na imię – zaczął nas zachęcać do przychodzenia na nabożeństwa do Kościoła Zielonoświątkowego w Żarach. Lubiłem tam chodzić, ale nie potrafiłem sam zerwać z narkotykami. Postanowiłem wyjechać na odtrucie do szpitala, ale po jednym dniu, z powodu bardzo silnego głodu narkotycznego uciekłem stamtąd i wtedy zrozumiałem, że jedynie Bóg jest w stanie mi pomóc. W tym też czasie zmarł kolejny mój bliski znajomy i przeraziłem się, że to ja mogę być kolejną ofiarą heroiny. Zacząłem bać się tego, że pójdę do piekła. Gdy mieliśmy w zborze ewangelizację, podjąłem decyzję, że chcę naśladować Jezusa. Modlono się o mnie, i tego dnia pozostawiłem narkotyki, czułem się jednak bardzo źle fizycznie. Dwa dni później podczas modlitwy na porannym nabożeństwie przeżyłem chrzest w Duchu Świętym, a gdy zacząłem modlić się innymi językami, Jezus uzdrowił mnie i nie odczuwałem nawet najmniejszego bólu. Moi znajomi byli zdumieni tym, że nie musiałem jechać na leczenie, i że w ciągu kilku minut po modlitwie wróciłem do zupełnie normalnego stanu fizycznego. Nie brałem narkotyków, i nie piłem alkoholu, ale postanowiłem po kilku tygodniach od tego wydarzenia pojechać na terapię do Ośrodka TEEN CHALLENGE w Broczynie i był to bardzo dobry czas darowany mi przez Boga. Po ukończeniu Ośrodka podjąłem naukę w nowo otwartej, Misyjnej Szkole Biblijnej, a po jej ukończeniu rozpocząłem pracę w Punkcie Konsultacyjnym Misji Teen Challenge, gdzie pracuję do dziś i zajmuję się pracą z osobami uzależnionymi od narkotyków, alkoholu i bezdomnymi. W międzyczasie ożeniłem się. Mam wierzącą żonę i dwójkę wspaniałych dzieci. Skończyłem również studia na kierunku resocjalizacja, a później zrobiłem specjalizację z zakresu uzależnień i jestem licencjonowanym terapeutą. Moim największym pragnieniem jest przyprowadzanie ludzi – szczególnie tych – którzy mają problem z alkoholem czy narkotykami do Jezusa i głoszenie im ewangelii, a Służę Bogu, w tym kościele, w którym kiedyś się nawróciłem i od kilkunastu lat pełnię funkcje starszego zboru. Jezus jest po prostu cudowny, a ja dziękuję mu za to co uczynił w moim życiu.

Może Ci się również spodoba

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *