Świadectwo Adama S.

Po 20 latach palenia papierosów, picia alkoholu, po 11 latach ciągu narkotykowego, w wieku 35 lat trafiem do Chrześcijańskiego Ośrodka dla Osób Uzależnionych w Broczynie. Rok wcześniej leczyłem się w MONARze, skąd wyjechałem po 4,5 miesiącu. Od kiedy pamiętam, byłem pełen kompleksów, strachu, wstydu. Postrzegałem siebie jako zamkniętego w sobie, samotnego, nie przygotowanego do życia idealistę. W 7 klasie zacząłem pić alkohol, przez co m.in. nie zdałem do następnej klasy, przeniosłem się do szkoły wieczorowej. W stanie wojennym zaangażowałem się w ruch ” Solidarność ” Z kolegami zacząłem redagować i wydawać gazetę „podziemia”, rozprowadzać ulotki w swoim mieście, za co byłem zatrzymany. Należałem do Klubu Inteligencji Katolickiej, chodziłem na pielgrzymki do Częstochowy. Mój idealistyczny pogląd co do pozytywnych wartości w człowieku, jego bezinteresowności runął w gruzach, gdy zaczęły powstawać Komitety Obywatelskie. W tym samym czasie moi rodzice postanowili się rozejść. W domu były ciągłe kłótnie, awantury. Ja zacząłem topić swoje smutki w alkoholu, popalałem marihuanę, później heroinę. W 1991 roku poznałem dziewczynę, która postawiła mi warunek, że muszę zerwać z narkotykami, jeśli chcę być z nią. Przez 1,5 roku nie brałem, zacząłem interesować się reinkarnacją, prawem karmy, zostałem wegetarianinem, jednak nie zrezygnowałem całkowicie z alkoholu. Spowodowało to powrót do narkotyków, w które wciągnąłem również swoją dziewczynę. Zaczęło się typowe „ćpuńskie” życie pary narkomanów. Strach i lęk wypełniający moje życie zamiast ustępować, zwiększał się z ogromną siłą. Aby go zagłuszyć brałem coraz więcej, przez co podnosiłem zapotrzebowanie organizmu na narkotyk i tak toczyło się błędne koło ucieczki, smutku, okłamywania siebie i innych, pretensji do całego świata. W 1995 roku zaraziłem się wirusem HIV. Wtedy wydawało mi się, iż to, że jestem zarażony pomoże mi rzucić narkotyki. W rzeczywistości jeszcze bardziej zadręczałem się i głębiej brnąłem w koszmar uzależnienia. Nie dając sobie szans na uwolnienie, zaakceptowałem swoje dno. Do ośrodka w Broczynie pojechałem dla spokoju rodziny, nie wierząc, że Bóg jest i może uwolnić mnie od nałogów. W tym szczególnym miejscu Bóg zaczął mnie zmieniać. Na początku czułem się dziwnie, szczególnie nabożeństwa wywierały na mnie szokujące wrażenie, a codzienne czytane Słowo Boże trafiało jak strzała w moje serce. Nie wiedziałem gdzie mam się schować, czułem się jakbym był goły, a wszystkie moje grzechy krzyczały głośno i dawały o sobie znać wszystkim wokoło. Wiedziałem, że to nie przypadek, to Boże działanie. Wyznałem wszystkie brudy swojego życia. Przyjąłem Pana Jezusa do serca, wypełniało mnie pragnienie słuchania, czytania, poznawania Boga i Jego Słowa. Zacząłem się modlić o chrzest Duchem Świętym, o dar mówienia językami. Po tygodniu zostałem ochrzczony Duchem Świętym i dostałem dar mówienia językami, moja radość była ogromna.

Obecnie pracuję w Łękini, dokładając swoją cegiełkę do powstania Ośrodka, gdzie ludzie zagubieni, zniewoleni, będą mogli otrzymywać Bożą pomoc, odnaleźć sens życia, doznać uwolnienia. Jestem Bogu wdzięczny za wszystko czego dokonał w moim życiu.

Może Ci się również spodoba

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *